Od kilkunastu lat słyszy się o wielkiej wojnie technologicznej pomiędzy Ameryką a Azją. Dotyczy to praktycznie każdej sfery życia, chociaż w motoryzacji nie jest to aż tak oczywiste. Wiele osób upraszcza sprawę do potyczek na linii Chiny-USA, umniejszając rolę Japonii. W Stanach Zjednoczonych najpopularniejsze są marki amerykańskie, w Azji królują samochody azjatyckie, a Europa wywalczyła sobie silną pozycję na rynku motoryzacyjnym Europy, jak i całego świata. Wiele podzespołów i części wytwarzanych jest w Chinach, jednak same samochody składane są zazwyczaj w innych państwach. Skąd taki nietypowy wstęp? Japońskie koncerny motoryzacyjne planują ofensywę na rynku motoryzacyjnym – od osobówek, przez dostawczaki, aż po kampery. W segmencie osobówek można już mówić o wzmożonej promocji ze strony Toyoty, Hyundaia oraz Kii. Jedną z broni w segmencie lekkich samochodów dostawczych ma być Daihatsu Hijet z rocznika 2022. Ciężko sobie jednak wyobrazić, by taki pojazd mógł stanowić realne zagrożenie dla Transita Jumbo, czy chociażby Renaulta Mastera. Busy Daihatsu to głównie pojazdy typu kei cars, które przystosowane są do pracy w zatłoczonych miastach. Jednak wiele wskazuje, że w tej dziedzinie nie mają sobie równych!

Daihatsu Hijet - pakowanie rowerów

Praktycznie rozwiązania w śmiesznym busiku

Polacy i Europejczycy są przyzwyczajeni do nieco innego designu dostawczaków. Kanciate konstrukcje dominowały w latach 80-tych, dopóki nie zaczęto przykładać większej uwagi do współczynnika oporu powietrza. Krótki, spłaszczony, amerykański przód był wydłużany – komorę silnika umieszczano za ścianą grodziową, poza kabiną kierowcy. Daihatsu Hijet stanowi pomieszanie dwóch stylistyk. Z jednej strony mamy bardziej aerodynamiczne wykończenie, charakterystyczne linie karoserii i wygładzone narożniki. Z drugiej strony mamy krótki, spłaszczony przód (jak po zderzeniu z płaską ścianą) i masę ciekawych rozwiązań wewnątrz pojazdu. Największym problemem dla fana motoryzacji może być jednak to, że Daihatsu Hijet wygląda dość pokracznie i śmiesznie. Jak projekt dziecka, któremu dano kartkę, kredki i poproszono je o namalowanie busika. Może poza małymi kołami, które również mają swoje uzasadnienie…

Daihatsu Hijet- bok

Wymiary kei cara

Ten aspekt może nie powalać na łopatki ale znajdzie też swoich zwolenników. Daihatsu Hijet ma 3395 mm długości i 1475 mm wysokości. Dla porównania – VW Golf VII w wersji hatchback ma 4349 mm długości. Jakim cudem pojazd mniejszy od skromnej osobówki nazywamy mianem dostawczaka? To właśnie zaleta pojazdów typu kei car. Maksimum ładowności, przy jak najmniejszych rozmiarach. Między innymi dlatego pojazd ma taki kształt. Proste linie, brak skosów pozwalają zoptymalizować ładowność. Z resztą, Japończycy słyną ze skłonności do upychania jak największej ilości rzeczy na małej przestrzeni. Całe ich życie skonstruowane jest w taki sposób. Do dyspozycji kierowcy oddana jest przestrzeń ładunkowa na poziomie 2.4 m³ i ładowność 650 kg, po złożeniu tylnego rzędu foteli. Sam bagażnik bez żadnych modyfikacji ma 1275 litrów pojemności.

Daihatsu Hijet – mały (silnik) ale wariat

Wysokoprężnym sercem japońskiego kei cara jest potężny silnik 660 cm³. Za takim silnikiem idzie w parze 46 KM, bądź 66 KM (jeżeli dołożymy turbo). Cała moc przekazywana jest na tylna oś przy użyciu skrzyni CVT. Opcjonalnie można zamówić model z napędem 4×4. Do dyspozycji kierowcy oddana jest automatyczna skrzynia biegów, klimatyzacja, świetne radio wspierające systemy multimedialne Android Auto oraz Apple Car Play. Chociaż sam system nagłośnienia pozostawia wiele do życzenia – jedyny głośnik został wbudowany w radioodbiornik.

Czy warto użytkować Daihatsu Hijet w Polsce?

Złota zasada mówi: Twój samochód, twoja sprawa. Na pewno kei car nie sprawdzi się jako duży dostawczak do przewozu elementów stalowych, czy innych konstrukcji wysokogabarytowych. Stanowi jednak bardzo ciekawą alternatywę dla firm z flotą małych samochodów dostawczych. VW Caddy, czy Dacia Dokker mógłbym zostać w powodzeniem zastąpiony przez Daihatsu Hijet. Producent zapowiada ofensywę na rynek europejski. Możemy się zatem spodziewać coraz więcej samochodów Daihatsu na polskich drogach. Kto wie, może nawet doczekamy się oficjalnych salonów w Europie. A co Wy sądzicie o kei carach? Mają rację bytu w Polsce, czy nigdy nie przebiją się poza Azją? Oczywiście dostępnych jest kilka wariantów, również takich z tylną plandeką.

Paweł Kokot

Niespełniony pisarz zanurzony w świecie samochodów dostawczych i motorsportu. Fan kamperów, miłośnik ciszy i wojaży wszelkiej maści.

Podobne artykuły