Samochody dostawcze od lat kojarzone są głównie z furgonami o dużych gabarytach i znacznej przestrzeni ładunkowej. Producenci starają się zoptymalizować ładowność pojazdu, zmniejszyć współczynnik oporu powietrza i implementować elektryczne jednostki do swoich popularnych vanów. Ostatnio można jednak zauważyć nowy trend, jakim są elektryczne mikrosamochody w wersjach cargo/kargo. O co właściwie chodzi? Opel Rocks-e Kargo ma być odpowiedzią na potrzeby miejskich dostawców jedzenia, czy chociażby części samochodowych z hurtowni. Zdjęcia promocyjne przedstawiające dostawcę pizzy mówią same za siebie.
Opel Rocks-e Kargo – o co tu chodzi?
Opel Rocks-e Kargo to nic innego jak elektryczny, miejski maluszek w którym wnętrze zaadaptowano do potrzeb transportowych. Założenie jest dość proste: silnik elektryczny, mały, przestronny. Takie dostawcze maluszki mają stanowić odpowiedź na potrzeby współczesnych przedsiębiorców w środowisku miejskim. Silniki elektryczne to na ten moment ekologiczna wizja przyszłości podług koncernów motoryzacyjnych. W wielu miastach tworzy się także strefy wolne od spalin, gdzie poruszać się można jedynie samochodami elektrycznymi. Mały gabaryt ma usprawnić poruszanie się i parkowanie w środowisku miejskim – podjechanie pod drzwi restauracji nie powinno stanowić żadnego problemu. Z racji na rozmiar, takie rozwiązanie nie sprawdzi się z transportem dużych i ciężkich dóbr. Jeśli natomiast chodzi o szybkie dostawy jedzenia, czy pocztę kwiatową to Opel Rock-e Kargo wydaje się mieć sporo zalet w swoim maleńkim segmencie.
Miejski elektryk oferuje 400 litrów przestrzeni ładunkowej oraz ładowność na poziomie 140 kilogramów. Silnik elektryczny nie powala mocą, ponieważ do dyspozycji kierowcy jest zaledwie 8 KM. W aucie pojawiła się funkcja chwilowego podniesienia mocy do 12 KM. Skromny akumulator o pojemności 5,5 kWh zapewnia ok. 75 kilometrów zasięgu w cyklu WLTP. Do naładowania w tradycyjnym gniazdku potrzebna będzie 4 godzin. Te liczby nie robią wrażenia. Jednak wpisują się w konkretną, mocno współczesną niszę. Oczywiście istnieje opcja szybszego ładowania (w specjalnych ładowarkach), tudzież implementacji paneli słonecznych na dach (co trochę kłóci się ze szklanym, panoramicznym dachem). Prędkość maksymalna to 45 km/h.
Wymiary Opel Rock e-Kargo
Już na pierwszy rzut oka widać, że miejski Opel nie grzeszy gabarytami. Auto ma zaledwie 2,41 m długości, 1,39 m szerokości i 1,52 m wysokości. Średnica zawracania wynosi 7,2 metra co może robić wrażenie ale nie powinno. Dlaczego? Istnieją już bowiem systemy umożliwiające nawracanie niemal w miejscu. Wszystko za sprawą specjalnych osi skrętnych. W przypadku pojazdu miejskiego warto byłoby coś takiego zaimplementować. Szczególnie, że takie rozwiązanie może cieszyć się dużą popularnością w przyszłości. Producent nie dostarcza informacji o strefie wgniotu jednak można się domyślić, iż obejmuje ona cały pojazd. Ciężko mówić tutaj o jakichkolwiek standardach bezpieczeństwa, które powinien posiadać przeciętny van. Chyba, że liczymy na amortyzację z kartonów pełnych pizz.
Wersja osobowa a Kargo – najważniejsze różnice
Wersja Kargo została pozbawiona siedzenia dla pasażera. Innymi słowy – Oplem Rock-s Kargo poruszać się może tylko jedna osoba. W miejscu domyślnego siedzenia znalazł się modułowy bagażnik. Dostęp do przestrzeni ładunkowej dostępny jest zarówno z perspektywy kierowcy, jak i z zewnątrz. Górna osłona modułu może jednocześnie pełnić funkcję stoliczka/podstawki o nośności 40 kilogramów. W osłonie znalazło się specyficzne żłobienie w którym można umieścić dokumenty czy chociażby laptopa. Całe oświetlenie pojazdu zostało wykonane w technologii LED. Ciekawostkę mogą stanowić asymetryczny system otwierania drzwi. Po stronie pasażera drzwi otwierają się tradycyjnie, natomiast kierowca otwiera swoje drzwi ,,pod wiatr”.
Kabel do ładowania ma trzy metry długości i znajduje się w asyście drzwi od strony ładunkowej. Pojazd zadebiutuje na rynkach europejskich jeszcze w tym roku. Jego francuski bliźniak kosztuje we Francji 7390 euro, po czym można wnioskować że nowy Opel Rocks-e Kargo będzie kosztował w Polsce ok. 40 tysięcy złotych. Mało? Dużo? Ocenę pozostawiam Wam! Jedno jest pewne: Małych, miejskich dostawczaków będzie przybywać. Chociaż ich zastosowanie jest dość niszowe.