Wielu osobom tematyka samochodów elektrycznych kojarzy się z czymś nowym, utożsamiając ją z wymysłem środowiskowym XXI wieku. Producenci aut prześcigali się w ostatnich latach w zakresie tego, kto jako pierwszy zbuduje w pełni elektryczny dostawczak. Swoje premiery w 2019 i 2020 roku miał m.in. Ford E-Transit, Volskwagen E-Crafter, poprzedzone wcześniejszymi wersjami hybrydowymi. Niewiele osób wie, że pierwsze elektryczne vany zadebiutowały już w 1953 roku. Nie zyskały na popularności ze względu na wysoką cenę i trudności w późniejszej eksploatacji. Prawda jest taka, że pojawiły się zwyczajnie za wcześnie. Wyprzedziły potrzeby rynku motoryzacyjnego o ponad 65 lat! Jak do tego doszło?
Elektryczny dostawczak z Niemieckiej Republiki Demokratycznej
Dla uściśnienia – przez pierwszego elektrycznego dostawczaka rozumiemy vana w formie znanej nam współcześnie – na gumowych oponach z przestrzenią ładunkową znajdującej się z tyłu pojazdu. Już wcześniej pojawiały się zmodyfikowane wozy drewniane, przypominające dorożki, które były napędzane jednostkami elektrycznymi. W 1908 Reischspost uruchomił pierwsze testy w Berlinie i Lipsku obejmujące pojazdy użytkowe Hansa Lloyd. Miały się one cechować długim okresem użytkowania, niską awaryjnością i niskimi kosztami eksploatacyjnymi. Jak wyglądały?
Niemiecka poczta kontynuowała swoje inwestycje w zakresie elektrycznych samochodów pocztowych. Najważniejszą z nich była zabudowa kabiny kierowcy znana z współczesnych samochodów. W 1910 roku swoje elektryczne wozy pocztowe zaprezentowała również firma Bergmann. Wozy te posiadały pojemność ładunkową na poziomie 200 kg i zatrważającą moc – 5 KM. Niemiecka rewolucja nastąpiła w 1925 roku i doprowadziła do zastąpienia 1000 koni pocztowych flotą 360 elektrycznych dostawczaków o zasięgu ok. 37 mil.
W Berlinie zlokalizowano kilka stacji ładowania baterii. Baterie były wyjmowane z pojazdu – podłączane do ładowania, a w ich miejsce montowano akumulatory naładowane już wcześniej. Takie rozwiązanie pozwalało na zaoszczędzenie czasu i dawało zadość bieżącym możliwościom technologicznym. W 1934 roku wszystkie pojazdy pocztowe, na mocy dekretu socjalistycznego, zostały pomalowane na czerwono. W 1938 roku niemiecka poczta posiadała 2.648 elektrycznych pojazdów. Dalszy rozwój elektrycznych dostawczaków został wstrzymany ze względu na II Wojnę Światową. Prace wznowiono w okolicach 1950 roku, ponawiając współpracę z Maschinenfabrik Esslingen i Lloyd-Motorenwerke Bremen. Wyprodukowane auta swoim wyglądem przypominały Forda Taunusa Transita (Ford FK1000), produkowanego w Niemczech właśnie w 1953 roku. Nie odbiegały one mocno swoim designem od dostawczaków, które znamy współcześnie.
Zmiany organizacyjne w niemieckiej poczcie oraz rozwój samochodów benzynowych doprowadził do wstrzymania rozwoju elektryków dla niemieckiej poczty w 1958 roku. Prace wznowiono dopiero w latach 70-tych, zważając na rosnące ceny paliwa.
Elektryczny van zasługą firm pocztowych?
Co ciekawe, współczesne wersje dostawczaków elektrycznych zostały zapoczątkowane z inicjatywy firm kurierskich oraz poczt państwowych – zupełnie jak ich protoplaści. Dla przykładu, niemiecki oddział DHL nawiązał współpracę z Fordem w zakresie budowy elektrycznej floty vanów. Pojazdy oparte na Fordzie Transicie otrzymały nazwę StreetScooter Work XL i zadebiutowały w 2017 roku. W tym samym roku pierwsze 100 elektryków marki Arrival zakupił także brytyjski Royal Mall.