Mówi się o tym, że na świecie pewne są tylko dwie rzeczy – śmierć i podatki. Myślę, że spokojnie możemy dodać do tej listy przeładowane dostawczaki na polskich drogach. Jeżeli samochód dostawczy nie jest przeładowany to oznacza zazwyczaj, że jedzie bez załadunku. Brzmi to jak niemała przesada, jednak tak wygląda rzeczywistość. Żeby nie być gołosłownym, oprę swoją tezę na wynikach kontroli przeprowadzonych 23 kwietnia przez funkcjonariuszy Inspekcji Transportu Drogowego z województwa kujawsko-pomorskiego.

Przeładowane dostawczaki drewno
fot. ITD

Przeładowane dostawczaki – wynik 51/51

W ramach wspólnej akcji, na terenie województwa kujawsko-pomorskiego rozstawili się inspektorzy ITD z Torunia, Grudziądza, Włocławka, Inowrocławia oraz Bydgoszczy. Ich założeniem było skontrolowanie pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony. Najważniejszym aspektem badania miała być masa całkowita pojazdów, chociaż sprawdzano również stan techniczny vanów oraz formy zabezpieczenia transportowanych dóbr. Wyniki były zatrważające! Na 51 skontrolowanych pojazdów, wszystkie dostawczaki były przeładowane. Wśród przewożonych towarów przeważały materiały budowlane, towary spożywcze oraz drewno.

Niektóre przeładowane dostawczaki wzbudzały podejrzenia już na pierwszy rzut oka. Przykład? Samochód dostawczy przewożący ciągnik rolniczy. Tutaj inspektorzy nie mieli najmniejszych złudzeń i złamanie przepisów prawa było widoczne już na pierwszy rzut oka.

Przeładowane dostawczak - van transportujący ciągnik rolniczy
fot. ITD

Wszyscy skontrolowani kierowcy zostali ukarani mandatami karnymi. Dalsza podróż była możliwa po przeładowaniu części załadunku na inne pojazdy. W 6 przypadkach na miejscu kontroli pojawiły się tiry i samochody ciężarowe o znacznie większej ładowności. W jednym przypadku konieczny był przeładunek do trzech innych dostawczaków! Niestety, nie było to obiektem żadnych dalszych kontroli ze strony ITD. Żeby nie było tak kolorowo – kilku kierowców musiało pożegnać się z dowodami rejestracyjnymi. W ich pojazdach wykryto niesprawne oświetlenie, jazdę na czterech różnych oponach czy chociażby znaczne wycieki oleju silnikowego zaklejone taśmą. Brzmi to jak scena z jakiejś komedii ale przeładowane dostawczaki to szara rzeczywistość polskich dróg.

Rekord dnia: 7,3 tony zamiast dopuszczalnych 3,5

Niechlubny rekordzista wyłapany przez ITD 23 kwietnia poruszał się pojazdem o masie 7,3 tony. Jest to wartość dwukrotnie wyższa od masy dopuszczalnej, natomiast sam załadunek był 6-krotnie wyższy niż ładowność pojazdu. To mogłoby się wydawać niemożliwe ale fakty nie kłamią.

ITD / Przeładowane dostawczaki
fot. ITD

Przeładowane dostawczaki – szereg problemów

Problematyka przeładowanych samochodów dostawczych jest bardzo rozbudowana. Składa się na nią kilka kwestii. Pierwszą z nich są niskie kary przewidziane dla kierowców za nadużycia tego typu. Zazwyczaj kończą się one na mandacie karnym w wysokości 500 zł i obowiązku wyładowaniu części załadunku na inny pojazd. Surowsze kary budzą zdecydowanie większy respekt wśród kierowców niż 500 zł, które bardzo często ostatecznie pokrywa pracodawca.

Drugim bardzo istotnym problemem jest rutyna i pewne sztampowe zachowania funkcjonariuszy Inspekcji Transportu Drogowego. Często dochodzi do sytuacji, gdy kontrolowany pojazd ma w dowodzie rejestracyjnym wpisaną dopuszczalną masę całkowitą na poziomie 3,5 tony, podczas gdy ze względu na swój gabaryt i wersję powinien znajdować się w kompletnie innej kategorii. Właściciele vanów decydują się na taki manewr, by obniżyć potencjalną płacę pracownikowi i wymagania, które musi spełniać. Dostawczak o DMC do 3500 kg może prowadzić każdy posiadacz prawa jazdy kategorii B. Tym samym można mówić w Polsce o masowym, cichym zezwoleniu ITD na fałszowanie dokumentów. Bo jak inaczej tłumaczyć taki stan rzeczy?

Przeładowane dostawczaki - przewóz drewna
fot. ITD

Trzeci problem to brak wyobraźni kierowców, wynikający z braku kampani społecznych oraz nieodpowiedniego przeszkolenia. Przeładowane dostawczaki stanowią realne zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Ich droga hamowania jest wydłużona, a zawieszenie pracujące pod znacznym przeciążeniem traci swoje właściwości. Problem potęguje się przy złych warunkach atmosferycznych.

Ostatni problem to oszczędność pracodawców. Bardzo często to pracodawcy zlecają swoim kierowcom odbiór transportu o nadmiernych gabarytach. Nawet jeśli się tak nie dzieje to zwyczajniej taniej jest pojechać jednym samochodem dostawczym jeden raz, niż płacić za transport dwoma dostawczakami, tudzież kilkukrotne pokonanie tej samej trasy jednym furgonem.

Paweł Kokot

Niespełniony pisarz zanurzony w świecie samochodów dostawczych i motorsportu. Fan kamperów, miłośnik ciszy i wojaży wszelkiej maści.

Podobne artykuły