Rosyjska inwazja na Ukrainę odbija się na wszystkie dziedziny życia. Odczuwamy to zarówno przez ceny paliw, napływające fale uchodźców poszukujących pomocy, czy chociażby przez mnogość wiadomości w sektorze informacyjnym. Coraz więcej firm decyduje się na wycofywanie swojego kapitału z Rosji, jako sprzeciw wobec polityki Putina. Inne firmy stawiają jako kluczowy czynnik ekonomiczny – zablokowanie SWIFT, umierająca gospodarka, tragiczny stan rubla, odcięte łańcuchy dostaw… To tylko kilka czynników, które wielkie koncerny i korporacje biorą pod uwagę. Za przykład może posłużyć kontrowersyjny koncern Stellantis, który nie zamierza zamykać swojego zakładu w Rosji. Jak się jednak okazuje, zawiesza od import i eksport dostawczaków z Rosji. Bynajmniej nie z własnej woli.

Stellantis – pieniądze ważniejsze od życia?

Na początku marca odbyła się konferencja prasowa koncernu Stellantis podczas której prezentowano strategię rozwoju na najbliższe lata. Jako, że konferencja odbyła się już po wejściu rosyjskich wojsk na teren Ukrainy, wszyscy oczekiwali na jakiś komentarz i ewentualne decyzje w tej sprawie. Stellantis posiada bowiem fabrykę w Rosji, jak i kilkanaście placówek różnego typu na terenie Ukrainy. Temat został potraktowany jednak bardzo delikatnie, co spotkało się z dość dużą krytyką. Prezes koncernu zapewniał, że pozostają w stałym kontakcie z pracownikami znajdującymi się na terenie okupowanego kraju. Zabrakło jednak jakiejkolwiek deklaracji zamknięcia fabryki w Rosji. Jedyną deklaracją było stworzenie funduszu pomocy Ukrainie.

Czy pieniędzmi można przykryć bombardowania i śmierć setek cywilów? A może to świadome działanie koncernu, które upatrzyło w całej sytuacji okazję biznesową? Skoro konkurencja zamyka fabryki, wstrzymuje eksport dostawczaków to oznacza, że w Rosji będzie wysokie zapotrzebowanie na pojazdy. Po udanym 2021 roku, pojawiła się furtka do dalszej ekspansji rosyjskiego rynku. Oczywiście to jedynie moja spekulacja, bowiem ciężko postawić się na miejscu prezesa gigantycznego koncernu motoryzacyjnego.

prezes Stellantis

Carlos Tavares odniósł się do sprawy dopiero w trakcie wywiadu dla CNN, gdy zadano mu pytanie o konkretne akcje i zamknięcie fabryki. Poniżej jego odpowiedź:

Szanujemy i kochamy lokalną ludność. Mamy ludzi na Ukrainie i dbamy o nich. Mamy też ludzi w Rosji i ich również kochamy. Zatrzymanie pracy w fabryce zaszkodziłoby źródłom utrzymania tamtejszych pracowników, a nie rosyjskiej władzy.

Carlos Ravares

Myślę, że można śmiało mówić tutaj o podwójnych standardach, bowiem włoski rząd musiał interweniować w sprawie likwidacji miejsc pracy w fabrykach Stellantis we Włoszech. Fabrykom w Italii grozi częściowa likwidacja, a pojawiają się głosy o dalszej rozbudowie zakładów na wschodzie Europy. Sprawa może dotyczyć nawet 50 tysięcy pracowników z sektora motoryzacyjnego. Nic zatem dziwnego, że sytuacja wymagała interwencji włoskiego rządu. Aktualnie fabryka pracuje jedynie w 1/3, a fala zwolnień dotknęła nawet wieloletnich pracowników. Wcześniejsze zapowiedzi mówiły także o powstaniu fabryki akumulatorów. Są one jednak uzależnione od dużego finansowania ze środków publicznych, co może doprowadzić do powstania zakładu w innym państwie. Huczne zapowiedzi w trakcie konferencji to jedno, a życie to kompletnie inna sprawa. Skupmy się jednak nad tytułowym zagadnieniem, jakim jest wstrzymany eksport dostawczaków z Rosji i sytuacja geopolityczna.

eksport dostawczaków Rosja

Czy wstrzymany import i eksport dostawczaków to jedynie półśrodek?

Minął tydzień od konferencji Stellantis i nagle media obiegła informacja o zawieszeniu importu oraz eksportu pojazdów z Rosji. Czy to reakcja na globalną falę krytyki w związku z oświadczeniem Carlosa Tavaresa o niezamykaniu fabryki w Kałudze? Skądże znowu! Jest to jedynie wynik nieoficjalnych sankcji, które Rosja nałożyła… sama na siebie. Co przez to rozumiem? Państwowa Agencja Informacyjna TASS poinformowała, że ogranicza eksport do 48 krajów, które zdaniem Rosji popełniły nieprzyjazne działania wobec ich państwa. Lista nie jest jawna, jednak mówi się o sprzęcie technicznym, telekomunikacyjnym, medycznym, samochodach, maszynach rolniczych oraz lokomotywach. Sprawa dotyczy również monitorów, konsol, czy maszyn do obróbki metalu.

Czemu ma to służyć? Czy to nie szkodzi tak naprawdę Rosji? Możliwe, że jest to doraźny pomysł na częściowe ratowanie lokalnej gospodarki. Dobra mają zostać w kraju, bo może ich zwyczajnie zabraknąć. A pojazdy, sprzęt medyczny czy maszyny do obróbki metalu mogą mieć również istotne zastosowanie wojenne. Po kryzysie w dostępności półprzewodników, który nadal odbija się dalekim echem po branży motoryzacyjnej, nadeszła pora na kolejne problemy w dostępności samochodów dostawczych.

Koncern Stellantis to jedyny koncern motoryzacyjny niezwiązany z Rosją, który nie podjął decyzji o zamknięciu swoich fabryk w Rosji. Ostatnio takie decyzje ogłosiły Hyundai oraz KIA. Z kolei wstrzymanie importu i eksportu zostało wymuszone rosyjskimi sankcjami, a nie dobrą wolą i empatią włodarzy Stellantis. Interesuje Cię to, jak wojna na Ukrainie wpłynie na rynek samochodów dostawczych? Zapraszamy do naszego artykułu: Jak Rosyjska Agresja Na Ukrainie Wpłynie Na Rynek Dostawczaków? Ograniczony eksport dostawczaków to jedynie wierzchołek góry lodowej.

Paweł Kokot

Niespełniony pisarz zanurzony w świecie samochodów dostawczych i motorsportu. Fan kamperów, miłośnik ciszy i wojaży wszelkiej maści.

Podobne artykuły